Książęca rodzina na regatach w Cowes
Zapoczątkowane w 1826 roku regaty w Cowes na wyspie Wight odbywają się do tej pory w pierwszej połowie sierpnia i są zwieńczeniem trwającego od marca tzw. Sezonu Londyńskiego [fot.1]. Oczywiście sport, czyli wyścigi żaglówek poszczególnych klas w cieśninie Solent, był i jest ich zasadniczym celem. Zawody nie są łatwe ze względu na osłonięte wody cieśniny i nieregularne w niej prądy, ale przez to są bardziej atrakcyjne dla uczestników i widzów.
Nic więc dziwnego, że rokrocznie przyciągały i wciąż przyciągają tłumy ludzi. Przez tydzień regat małe miasteczko Cowes pęka w szwach, a lokalne biznesy i instytucje zarabiają olbrzymie pieniądze za usługi gościnne i imprezy towarzyszące, z których najbardziej prestiżowymi są tradycyjne koncerty, przyjęcia, koktajle i bal w Królewskim Klubie Jachtowym.
Książę Hans Heinrich XV i księżna Daisy von Pless, choć nie posiadali własnego jachtu, byli wielkimi fanami regat i rzadko kiedy je opuszczali. Nie musieli się przy tym martwić o kwaterę, bo zatrzymywali się zawsze w wygodnej rezydencji rodziców Daisy w Newlands, mieszczącej się dosłownie naprzeciwko Cowes [fot.2]. Często gościli na pokładach jachtów królewskich, brali czynny udział w życiu towarzyskim przybyłej na regaty arystokracji i sami organizowali przyjęcia w Newlands, honorowane przez cesarza Wilhelma II i króla Edwarda VII.
W 1909 roku jednakże zmienili taktykę i wynajęli duży dom w Cowes, Lisburne House, usytuowany tylko 300 jardów od Królewskiego Klubu Jachtowego, do którego wprowadzili się wraz z synkami na samym początku sierpnia [fot.3]. Powodów mogło być kilka. Po śmierci ojca w 1907 roku Hans Heinrich XV stał się głową rodu von Plessów i jako taki poprowadził dumnie dwa lata później obchody czterechsetlecia przynależności Książa do Hochbergów. Niesłychanie teraz bogaty, nie musiał się już trzymać budżetu narzucanego mu przedtem przez Vatera i zapewne snobistyczna manifestacja swojego wywyższonego statusu sprawiała mu przyjemność. Co więcej, tegoroczne regaty w Cowes były wyjątkowe z powodu wizyty cara z małżonką i dziećmi [fot.4].
Car Mikołaj II z carycą Aleksandrą, czterema córkami i synkiem przypłynęli do Cowes jachtem „Standart” 2 sierpnia 1909 roku. Zostali do 6 sierpnia, schodząc tylko dwa razy na ląd, resztę czasu spędzając na pokładzie swojego jachtu lub goszcząc na jachcie wuja, króla Edwarda VII. Księżna Daisy pamięta, jak bardzo widoczna była ich ochrona. Nie wspomina jednak, by była zaproszona z mężem na jakiekolwiek z nimi spotkanie.
Mając przy sobie synków, Hansela i Lexela, uroczo ubieranych przez cały tydzień w stroje odpowiadające okazji, dumna mama Daisy zorganizowała dla swojej rodzinki sesję zdjęciową u lokalnego fotografa. Był nim William Umpleby Kirk (1843 – 1928), działający w Cowes od 1881 roku. Był on w zasadzie fotografem marynistycznym. Królowa Wiktoria nadała mu przywilej „Królewskiego Fotografa” po tym, jak wspaniale uchwycił jej jacht „Alberta” wpływający do portu. Było to jedno z pierwszych brytyjskich zdjęć łodzi w ruchu.
Kirk i jego synowie byli szczególnie zajęci podczas sierpniowych regat i to niekoniecznie z powodu wielkiej ilości jachtów przybywających na wyścigi, ale również z powodu upamiętniania ich właścicieli, gości i osób odwiedzających. Członkom rodziny Plessów Kirk wykonał serię portretów – uwiecznił ich w parach, w całej grupie lub każdego z osobna. Zachowały się dwa zdjęcia z tego posiedzenia: jedno w zbiorach Muzeum Zamkowego w Pszczynie, przedstawiające Hansa Heinricha z Hanselem [fot.5] i drugie, z Daisy, Hanselem i Lexelem w kolekcji prywatnej w Gliwicach [fot. 6]. Było ich jednak więcej, na co wskazują reprodukcje w ówczesnej prasie, mianowicie intymny portret Daisy z Hanselem opublikowany 18 sierpnia 1909 roku na okładce czasopisma „The Bystander” [fot.7], portret Daisy siedzącej z chłopcami na podłodze opublikowany w „The Daily News” [fot.8] oraz portret samej księżnej siedzącej w wiklinowym fotelu opublikowany w czasopiśmie „The Sphere” [fot.9]. Wszystkie zrobione są w duchu regat żeglarskich na tle imitującym pokład statku.
Mam nadzieję, że – jak w przypadku Lafayette’a – ich negatywy znajdą się w niedawno odkrytym archiwum szklanych klisz ze studia Kirka, które zakupiło Muzeum Łodzi Klasycznych w Cowes. Archiwum to czeka na skatalogowanie. Póki co, trzymajmy kciuki!
Autorka tekstu: Barbara Borkowy