Portret Johanna Georga Gottsmanna

Portret Johanna Georga Gottsmanna

Lewa połowa Portretu Johanna Georga Gottsmanna eksponowanego na wystawie „Im gorsze tym lepsze” prezentuje się bez zarzutu. Natomiast stan prawej jego części może budzić zdziwienie…

Kilka słów o Johannie Gottsmannie i kilka o jego portrecie

Powierzchowność Johanna Gottsmanna, pierwszego honorowego obywatela Pszczyny, nie była nazbyt pociągająca. Ten szczupły mężczyzna nosił się co prawda elegancko, ale jego twarz o wydatnym, garbatym nosie, zapadłych i nadmiernie zaczerwienionych policzkach, głębokich bruzdach i świdrującym spojrzeniu raczej odstrasza.
Takie wrażenie powstaje, gdy przyjrzymy się jego wizerunkowi autorstwa pszczyńskiego malarza Juliusa Muhra (1819-1865). Obraz, zgodnie z sygnaturą, powstał już po śmierci Gottsmanna, w 1850 roku, i jest najprawdopodobniej kopią wcześniejszego portretu[1].
Pomińmy aparycję modela, gdyż jego zasługi dla zamku pszczyńskiego i samej Pszczyny są ogromne i w pełni rekompensują niedostatki urody. Gottsmann urodzony w tym mieście w 1774 roku, tutaj spędził całe swoje życie. Był komisarzem kamery książąt Anhalt-Köthen-Pless, a także archiwariuszem i pracownikiem rendantury, zasłużonym działaczem społecznym, filantropem[2].

Sam obraz odstraszał muzealników zdecydowanie bardziej niż portretowany, zanim w 2012 roku trafił do pracowni konserwatorskiej. Był bowiem w katastrofalnym stanie i dość długo przeleżał w muzealnym magazynie. Widać było, że istniejące na jego powierzchni liczne ubytki i odspojenia warstwy malarskiej wraz z zaprawą ktoś dawno temu starał się zamaskować i dlatego gruntownie przemalował niemal cały obraz. Należało podjąć działania zabezpieczające dzieło przed dalszym odspajaniem warstw od podłoża, ale i odsłonić spod przemalowań i zabrudzeń oryginalny wizerunek.
Skąd wzięły się tak znaczne zniszczenia całkiem dobrze warsztatowo namalowanego obrazu? Wykonany został techniką olejną na gotowym podobraziu płóciennym gruntowanym fabrycznie, co było bardzo częstą praktyką w XIX w. Czy technika jego wykonania wpłynęła na powstanie tak znacznych zniszczeń?

Parę uwag o handlowych podobraziach płóciennych

Najwcześniejsze publikowane wzmianki o sprzedawanych przez handlarzy farbami gotowych, pokrytych gruntem płótnach malarskich pochodzą z połowy XVIII w. Podobrazia takie stanowiły wygodną alternatywę dla artystów, uwalniając ich z konieczności własnoręcznego przygotowania i zagruntowania płótna przed malowaniem obrazu i malarze chętnie z takiego rozwiązania korzystali. Płótno przeznaczone na podobrazie malarskie napinano na krosna o popularnych formatach, albo naciągnięte na wielkich krosnach pomocniczych przeklejano i gruntowano w dużych brytach, z których później można było wyciąć żądany format. Ten drugi sposób zyskał popularność w 2 połowie XIX w. wraz z postępującym zmonopolizowaniem produkcji materiałów malarskich przez wyspecjalizowane firmy, które dostarczały wałki nawiniętego zagruntowanego płótna handlarzom.
Cały proces powstania obrazu – od momentu przygotowania podobrazia po ostatni etap, jakim jest zawerniksowanie namalowanego dzieła przez artystę – w przypadku popełnionych błędów technologicznych stawał się zalążkiem przyszłych zniszczeń w obrazie.
Często jednak błędy technologiczne miały drugorzędne znaczenie dla niszczenia obiektu, a główne źródło destrukcji tkwiło w czynnikach zewnętrznych: niewłaściwym przechowywaniu obrazu, narażaniu go na duże zmiany wilgotności względnej powietrza, zalaniu, uszkodzeniach mechanicznych itp.

Sto lat…

Losy obrazu nie są znane. Jego stan zachowania pozwala jednak częściową rekonstrukcję zdarzeń.

Ale od początku.

Autor portretu, Julius Muhr, był profesjonalistą po studiach malarskich w Berlinie. Poprawna kompozycja obrazu, proporcje i szczegóły anatomiczne modela, harmonijny dobór kolorystyki, miękkie, subtelne przejścia i półtony potwierdzają jego umiejętności warsztatowe.
Podobrazie do Portretu Gottsmanna…, najprawdopodobniej zakupione w którymś ze składów materiałów malarskich, jakie znajdowały się w każdym większym mieście, wycięto z dużego brytu zagruntowanego płótna. Łatwo to stwierdzić, gdyż na wszystkich krajkach zaprawa dochodzi do samej krawędzi. Do portretów stosowano zwykle płótno gęste, gładkie i podobrazie o takich właśnie cechach wybrał autor portretu. Splot tkaniny jest rzadko spotykany w malarstwie – jest to splot skośny. Płótno użyte zostało prawidłowo wzdłuż osnowy, co zapewniało większą wytrzymałość mechaniczną podobrazia. Nitki osnowy są cieńsze, ale bardziej równomierne i mocniej skręcone niż nitki wątku. To, jak się okazało, miało swoje późniejsze następstwa.
Olejna zaprawa położona w cienkiej warstwie uwidoczniającej strukturę płótna jest delikatnie kremowa. Podczas napinania na krosna, zresztą bez użycia dużej siły, musiała być jeszcze świeża i elastyczna – na krajkach nie widać śladów spękań ani jej naprężeń.
Obraz wykonany poprawnie technologicznie (tylko nieliczne spękania mają bowiem charakter pierwotny, czyli związane są z technologią wykonania) najprawdopodobniej trafił w jakimś momencie do miejsca o znacznej i zmiennej wilgotności. Przeklejenie płótna okazało się niewystarczające. Również nierównomierność budowy płótna spowodowała jego większą wrażliwość na zmiany wilgotności otoczenia. Nitki puchły, obraz pracował – napinał się i kurczył w charakterystyczny dla jego budowy sposób – silniej reagowały nitki bardziej skręconej osnowy.
Być może dodatkowo przez jakiś czas obraz był źle naprężony, wiotki i nieustabilizowany lub wręcz pozbawiony krosien (obecne są wtórne), może nawet złożony jak szmatka. O tym ostatnim świadczą dwie linie załamania i znaczna w tych miejscach ilość ubytków. Dość, że na jego całej powierzchni pojawiły się liczne, drobne i większe odspojenia warstwy malarskiej wraz z zaprawą, a następnie ubytki. Kierunek odspojeń powstawał w ścisłym związku z układem nitek płótna – najczęściej wzdłuż uwidocznionych skosów elementów osnowy.

Jest rok 1954

Obrazem ktoś się zainteresował. Ktoś, kto być może znał wartość historyczną portretu i tak jak mógł i umiał, chciał go ocalić. Od odwrocia najprawdopodobniej zaimpregnował go klejem lub olejem, aby zatrzymać proces odspajania się zaprawy i warstwy malarskiej i skonsolidować jego strukturę (stąd prawdopodobnie równomiernie ciemny, brązowy kolor płótna). Następnie nieznany „naprawiacz” umył powierzchnię warstwy malarskiej dość agresywnym środkiem, gdyż powstały liczne przemycia. Ponieważ ubytki były znaczne, autor naprawy nie trudził się wykonaniem miejscowych retuszy, lecz  malarsko potraktował dzieło zamalowując szeroko – głównie w partii tła, ale i surdutu, i twarzy – wszystko co było podniszczone. Dodatkowo przezorny restaurator w miarę dokładnie zamalował niepoprawne politycznie napisy na zwoju w ręce Gottsmanna. Był okres stalinizmu, a przechowywanie wszystkiego co niemieckie było ryzykowne. Na koniec obraz dostał nowe krosna.
Portret stracił subtelność i klasę. Ale był.

Rok 2019

Z magazynu muzealnego portret Gottsmanna trafił do pracowni konserwatorskiej. Tu najpierw zdemontowano go z krosien, a następnie rozpoczęto żmudny proces usuwania przemalowań i zabrudzeń przy pomocy środków chemicznych. Oczyszczono odwrocie podobrazia. Następnie kitem uzupełniono ubytki zaprawy na licu. Dla skonsolidowania warstw od odwrocia kilkukrotnie naprowadzono spoiwo BEVA 371 i obraz poddano działaniu ciśnienia i temperatury na stole próżniowym. Do jego krawędzi dla wzmocnienia doklejono krajki pomocnicze. Na koniec obraz napięto na oczyszczone krosna, na których znajdował się do tej pory. Po zawerniksowaniu werniksem retuszerskim przystąpiono do wykonywania retuszy farbami mastyksowo-ketonowymi. Retusze wykonywano pod powiększeniem, aby w miejscach największych przetarć i ubytków oryginalnej warstwy malarskiej retusz jak najdokładniej nawiązywał do kolorystyki zachowanych jej drobnych fragmentów. Szczególnie zniszczone partie stroju odtworzono po analizie porównawczego materiału ikonograficznego.

Z myślą o planowanej wystawie konserwatorskiej obraz celowo wyretuszowano jedynie w  połowie. Dzięki temu zwiedzający może uświadomić sobie jak burzliwe niejednokrotnie mogą być losy obrazów z pozoru niezmiennie wiszących we wnętrzach muzeum.

Autorka tekstu: Anna Maniakowska-Sajdak

Portret Johanna Georga Gottsmanna

 
Julius Muhr, Portret Johanna Gottsmanna
nr inw. MP/S/1399
czas powstania: 1850
technika wykonania: olej na płótnie
wymiary: 87 x 73,5 cm


 

Bibliografia: Sylwia Smolarek-Grzegorczyk, Julius Muhr, [w:] Lidia Kruczek, Marcin Nyga, Sylwia Smolarek-Grzegorczyk, Portrety. Katalog zbiorów, Muzeum Zamkowe w Pszczynie, Pszczyna 2012, s. 41
[1] Sylwia Smolarek-Grzegorczyk, Julius Muhr, [w:] Lidia Kruczek, Marcin Nyga, Sylwia Smolarek-Grzegorczyk, Portrety. Katalog zbiorów, Muzeum Zamkowe w Pszczynie, Pszczyna 2012, s. 41.
[2] S. Smolarek, op. cit., s. 41.

09

/ 07 / 2021