Wojciech Kossak w kwaterze głównej w Pszczynie

Wojciech Kossak w kwaterze głównej w Pszczynie

Polski malarz historyczny i batalistyczny Wojciech Kossak [fot. 1] przez kilka lat, od 1894 do 1902 r., mieszkał i pracował w Berlinie, gdzie cieszył się dużym uznaniem. W lipcu 1897 r. otrzymał zaproszenie z kancelarii cesarza Wilhelma II na manewry jesienne, w ślad za czym pojawiły się zlecenia na obrazy o tematyce batalistycznej oraz portrety konne. Monarcha darzył Kossaka sympatią, co znalazło wyraz nie tylko w częstych zaproszeniach na dworskie uroczystości, ale także w uhonorowaniu go wysokimi pruskimi odznaczeniami – Orderem Żelaznej Korony Pruskiej i Orderem Orła Czerwonego – czy też w oddaniu twórcy na pracownię pomieszczenia w pałacu Monbijou [fot. 2]. Kossakowi imponowały kontakty z arystokracją i generałami, a w swych wspomnieniach chętnie i szczegółowo odnotowywał spotkania z Wilhelmem II.

Po wyjeździe z Berlina Kossak spotkał się z cesarzem ponownie dopiero po czternastu latach w Krakowie, gdzie niemiecki władca dość często bywał w okresie I wojny światowej, gdy przez blisko dwa lata jego Wielka Kwatera Główna znajdowała się w Pszczynie. 6 września 1915 r. Wilhelm II, który przyjechał do Krakowa, by zwiedzić Bibliotekę Jagiellońską, natknął się na Kossaka na rogu Rynku i Wiślnej. Ów wychodził właśnie od fryzjera Figla, korzystając z urlopu od wojska. Wywiązała się wówczas między nimi rozmowa na temat wojny, na zakończenie której cesarz rzucił: „Do rychłego zobaczenia, Kossak!”

Rok później poczta polowa na froncie dostarczyła Kossakowi pismo od generała-adiutanta Hansa von Plessena [fot. 3], tego samego, który w okresie berlińskim pośredniczył pomiędzy artystą a cesarzem w sprawie zamówień. Brzmiało ono następująco: „Szanowny Panie, Jego Cesarska Mość postanowił wykonanie wielkiego obrazu przedstawiającego J. Ces. Mość wraz z najwybitniejszymi wodzami dzisiejszej wojny. J. Ces. Mość jest przekonana, że Szanowny Pan jest jedynym, który z tego tematu potrafi stworzyć dzieło monumentalne. Wobec tego pozwalam sobie zapytać Sz. Pana, czy podjąłby się Pan tej pracy i jakie byłyby Pańskie warunki. Poza tym J. Ces. Mość oczekuje Pana w dniu 23 bm. w zamku pszczyńskim”.               

Artysta zdecydowanie nie był zachwycony tym pomysłem: „Spadło to na mnie jak cegła z dachu. Monumentalny obraz, którym ma być grupa starszych panów w pikielhaubach z poszewką – zaprawdę, niełatwe to zadanie z malarskiego punktu widzenia, jakże trudne z każdego innego po spaleniu Kalisza. Naturalnie, że pierwsze słowo, co mi przyszło na usta, to było: psiakrew! malować Hindenburgów, Ludendorffów [fot. 45], pikielhauby, a niech wciórności! Wiedziałem […], że tego obrazu malować nie będę”.

Zasięgnąwszy jednak rady u Wacława Niemojewskiego, przewodniczącego Tymczasowej Rady Stanu w Warszawie oraz generała Stanisława Szeptyckiego, naczelnego wodza korpusu posiłkowego polskiego, malarz udał się do Pszczyny, wykonawszy wcześniej szkic olejny: „Grupa jeźdźców z cesarzem na czele wyjeżdża z palącej się jakiejś miejscowości i rżnie galopem wprost na widza. Temat straszny, dziewięciu starych panów na koniach, w pikielhaubach pokrytych szarym płótnem, między nimi tak niemiłe facjaty, jak Hindenburga, Ludendorffa, albo gen. von Seeckt”.

Swój pobyt w Pszczynie artysta zrelacjonował następująco: „W piękny, mroźny dzień zajechałem na stację w Pszczynie [fot. 67]. Cesarski automobil i służący dworski już czekał. Przejechawszy schludne to miasteczko, zajechałem przed bramę zamkową. Gdzie, pomimo że dworskim wozem zajechałem, sprawdzono moje dokumenty wojskowe i tożsamość osoby. Zamek piastowski w Pszczynie dotyka samego środka miasteczka [fot. 8], nie jest zbyt duży, ma jednak wiele charakteru – co w nim jednak jest najpiękniejsze, to to, że z tarasów zamkowych schodzi się wprost w ogromny bez końca zwierzyniec, za którym bezmierne jeszcze ciągną się lasy [fot. 9]. Komnaty są ogromne i nawet gościnne pokoje urządzone są z przepychem nadzwyczajnym [fot. 1011]. Za chwilę meldowałem się u ekscelencji von Plessen. Wysoki, szczupły, o ruchach elastycznych, doskonały jeździec, był on nieodstępnym towarzyszem cesarza, on załatwiał wszystkie sprawy, on też był stałym pośrednikiem między Wilhelmem II a mną, z nim się traktowało wszelkie sprawy honorariów malarskich, a o ile cesarz miał gest szeroki, to ekscelencja von Plessen na te gesty był hamulcem. […] Obiad w wielkiej na dwa piętra Sali zamkowej [fot. 12]. Siedzę po lewej, książę pszczyński [fot. 13], pan domu, po prawej stronie cesarza. Rozglądając się po Sali, widzę w górze za filarem bezczelną gębę Władka, ordynansa mojego, który się tam, nie wiem jakim sposobem, wcisnął. Obiad prosty, żołnierski: zupa, mięso, legumina, wino i piwo. […] Po czarnej kawie przedstawienie szkicu. – Tak, wie pan, panie Kossak, jest w tym dużo życia, faceci wszyscy nawet na szkicu podobni (‘faceci’ to on sam, Hindeburg, Falkenhayn, Ludendorff, Mackensen [fot. 14], Seeckt, Plessen), ale to wygląda, jakbyśmy właśnie podpalili miasteczko i teraz uciekali. Jak mnie później doszło, szkicowi temu dano w głównej kwaterze tytuł: ‘Die Flucht aus Polen’ [Ucieczka z Polski]. Na tym się skończyła sprawa tego obrazu, przyszły ważniejsze kwestie, na szczęście. ‘Die grossen Feldherrn’ [Wielcy dowódcy] nie będą uwiecznieni w chwale”.

Choć ostatecznie Kossak nie namalował cesarza i jego dowódców, to obraz o podobnej tematyce powstał. W 1920 r., już po wojnie, stworzył go Richard Benno Adam, monachijski artysta, który w czasie I wojny światowej był malarzem frontowym w Galicji i w niemieckiej Kwaterze Głównej we Francji. Dziś obraz można oglądać w „Zbrojowni” w Muzeum Zamkowym w Pszczynie [fot. 15].

 

Autorka tekstu: Sylwia Smolarek-Grzegorczyk

09

/ 07 / 2021