ZAMEK W PSZCZYNIE – SPACER ŚLADAMI KSIĘŻNEJ DAISY
Bieżący rok w Pszczynie bez wątpienia będzie należał do księżnej Daisy von Pless (1873-1943), jednej z bardziej znanych postaci związanych z zamkiem i miastem. Przypadająca w nim 150. rocznica jej urodzin oraz 80. rocznica śmierci w naturalny sposób stały się dla Rady Miejskiej inspiracją do ogłoszenia roku 2023 Rokiem Księżnej Daisy.
Wszystkich wielbicieli angielskiej arystokratki, która związała swe losy ze Śląskiem z pewnością przyciągną do miasta licznie wydarzenia towarzyszące obchodom. To dobra okazja, by odwiedzić Muzeum Zamkowe w Pszczynie, gdzie po dziś dzień możemy zobaczyć nie tylko wnętrza, w których księżna mieszkała i które po części zawdzięczają jej swój obecny wygląd, ale także związane z nią pamiątki oraz portrety.
Księżna Daisy von Pless, Studio Lafayette, Londyn, 1901 r.
Książę Hans Heinrich XV von Pless, ok. 1908 r.
8 grudnia 1891 r. w Kościele św. Małgorzaty w Opactwie Westminsterskim w Londynie książę pszczyński Hans Heinrich XV Hochberg von Pless poślubił młodziutką Mary Theresę Cornwallis-West zw. Daisy. Po podróży poślubnej para udała się na Śląsk, do Książa, który ojciec księcia, Hans Heinrich XI wyznaczył na ich siedzibę oraz do Pszczyny, w której niepodzielnie panował on sam. Pełen przepychu zamek pszczyński, o którym ówczesna prasa pisała, że jest jednym z najpiękniejszych na Śląsku, nie wzbudził jednak zachwytu Daisy, czemu dała wyraz we wspomnieniach:
Kiedy przyjechałam do Pszczyny, zobaczyłam wielki biały pałac wzniesiony przez mego teścia około 1870 r. w miejscu starszej budowli. Jest bardzo francuski, jak większość dużych niemieckich domów w owym czasie. Wypełniały go raczej kiepskie, ciężkie, nadmiernie złocone meble, które również uważano za francuskie, ale były one po prostu niemieckie i brzydkie. Znajdowały się tam hektary tarasów i ogrodów, a także wiele miernych rzeźb. Wielka paradność i ciężki przepych, brak komfortu czy wygody, a nawet osobistej łazienki! (…) Na moje przyjęcie wszyscy członkowie świty i służący zgromadzili się w swych najlepszych uniformach i liberiach. Zarówno w Pszczynie, jak i w Książu organizacja służby opierała się na ściśle militarnych zasadach, a każdy służący musiał odbyć codzienną musztrę. Wszystkie kobiety ze służby miały podobny strój śląski w kolorach liberii – ciemnoszkarłatnym i srebrnym. Imponującą klatkę schodową wypełniała masa mężczyzn w niebieskich płaszczach oraz białych getrach i rękawiczkach – uniform ten uważałam za okropny. Ich liczba zaskoczyła mnie i przeraziła.
Zamek w Pszczynie, ok. 1901 r.
Fraki liberyjne służby książąt von Pless sfotografowane na tle archiwalnego zdjęcia reprezentacyjnej klatki schodowej w zamku pszczyńskim z ok. 1915 r.
Niestety, kolejne wizyty w zamku teścia młoda księżna niejednokrotnie wspominała z rozgoryczeniem. Swobodnie wychowanej dziewczynie, którą wydano za mąż w trakcie jej pierwszego sezonu towarzyskiego, gdy ledwie ukończyła 18 lat, trudno było dostosować się do sztywnego protokołu pruskiego dworu. Było to szczególnie trudne na początku, jako że – jak sama napisała – nie znała niemieckiego i nie mogła wyrazić swoich życzeń. Drażnił ją pompatyczny ceremoniał i wszechobecność służby, czemu często dawała upust na kartach pamiętnika: Wkrótce odkryłam, że etykieta jest niewiarygodnie nużąca. (…) Gdy chciałam przejść z jednego pokoju do drugiego, rozlegał się dzwonek, służący otwierał drzwi, a lokaj szedł przede mną, gdziekolwiek chciałam się udać. (…) Nienawidziłam naszych liberii pokrytych srebrną koronką i zbędnych służących potrzebnych tylko na pokaz. (…) Czasami siedziałam podczas obiadów w Pszczynie i rozglądałam się wokół stołu, widząc około 18 lokajów, 5 osobistych łowczych, 6 podkamerdynerów, 2 głównych kamerdynerów i innych, oraz całą tę długą, długą kartę dań, których wcale nie miałam ochoty jeść; (…) Zawsze mieliśmy o wiele za dużo służących i nigdy nie mniej niż 40 lokajów.
To jedynie garść przykładów wybranych spośród licznych opisów pobytów Pszczynie. Pozwalają one jednak wyobrazić sobie, jak wyglądało życie na tutejszym dworze oczami księżnej. Mając za sobą lekturę wspomnień Daisy von Pless trudno zaprzeczyć temu, że pszczyński zamek nie był jej ulubionym miejscem na Śląsku. Kiedy jednak je wnikliwie prześledzimy, natrafimy także na wiele wzmianek o miło spędzonych w Pszczynie chwilach, na przykład o Świętach Bożego Narodzenia w 1902 r., które były bardzo przyjemne, ponieważ wszyscy zachwycali się dzieckiem. Nic dziwnego, urodzony dwa lata wcześniej, długo wyczekiwany dziedzic Hans Heinrich XVII i jego matka znajdowali się wówczas w centrum uwagi. Przełomowym momentem w życiu książęcej pary była z pewnością śmierć Hansa Heinricha XI w 1907 r., kiedy to pszczyńskie posiadłości wraz z zamkiem stały się ich własnością. Mająca wówczas 34 lata księżna, emocjonalnie dojrzała, obyta i wyemancypowana, stała się gospodynią pszczyńskiego zamku, co też pozwoliło jej spojrzeć na niego bardziej życzliwym okiem. Choć niezwykle ceniła swego teścia, określając go m.in. mianem wielkiego gentlemana w starym stylu o potężnym umyśle, bardzo szybko zaczęła w istotny sposób przekształcać wnętrza jego ulubionej siedziby. Wcześniej, gdy żył – jak odnotowała – nie odważyłaby się niczego zmienić w tak ukochanej przez niego Pszczynie. Ta nowo zdobyta swoboda pozwoliła jej zacząć poznawać uroki górnośląskiej posiadłości – w 1910 r. zapisała:
Hans Heinrich XI w stroju myśliwskim, Philip de László, 1900 r.
Pszczyna, jak właśnie odkryłam, może być zachwycająca wiosną, taka spokojna i zielona.
Licznie zachowane dokumenty z dawnego Archiwum Książąt Pszczyńskich pozwalają nam dziś w dużym stopniu prześledzić, jakim przeobrażeniom ulegały wnętrza zamkowe na przełomie dwóch pierwszych dekad XX w. Wygląd wielu z nich znacząco odbiega od tego, jaki nadał im w trakcie ostatniej przebudowy zamku w l. 70. XIX w. francuski architekt Hippolyte Destailleur. Wśród wielu zmian, które zleciła księżna Daisy jesienią 1908 r. wymienić można przekształcenie położonego w części północno-wschodniej I piętra apartamentu jej poprzedniczek – dwóch kolejnych żon Hansa Heinricha XI, Marie i Mathilde – w apartament gościnny, w ślad za czym poszła całkowita zmiana jego wyglądu. Dawny salon czerwony stał się salonem zielonym. Ze ścian usunięto czerwoną tkaninę Imberline, pomalowano je na jasnozielony kolor i udekorowano lustrami oraz sztukateriami. Zupełnie zmieniono umeblowanie i inne elementy wyposażenia. Nietknięty pozostał jedynie plafon z przedstawieniem putt z szarfami na tle nieba w otoczeniu fryzu z kwiatów, faseta oraz marmurowy kominek z lustrem.
Salon czerwony w apartamencie księżnej Marie von Pless w zamku pszczyńskim, reprodukcja akwareli Wilhelma Geisslera z 1883 r.
Salon zielony w apartamencie gościnnym w zamku pszczyńskim, ok. 1915 r.
Salon zielony w apartamencie gościnnym w zamku pszczyńskim, ok. 1915 r.
Podobnie stało się w przypadku sypialni przylegającej do salonu i wchodzącej w skład apartamentu [Zobacz moje Muzeum – Metamorfozy zamkowej sypialni]. Zmiany objęły m.in. likwidację ścianki dzielącej pomieszczenie na buduar i alkowę, wykonanie zupełnie nowej dekoracji sztukatorskiej i przemalowanie ścian na jasny kolor, jak również całkowitą wymianę mebli i pozostałych elementów wystroju. W tym wypadku nie oszczędzono plafonu ukazującego niebo z motywem jaskółek, wstęg oraz kwiatów. Został zamalowany i odkryto go dopiero podczas prac konserwatorskich w l. 90. XX w. Gruntowną metamorfozę przeszedł także apartament cesarski położony na parterze w zachodnim skrzydle zamku, który udostępniany był nie tylko cesarzowi Wilhelmowi II, ale i innym wysoko postawionym gościom. Impulsem do zmian stała się po części zaplanowana w 1908 r. wizyta króla hiszpańskiego Alfonsa XIII z małżonką Eugenią. Oto co na ten temat napisała sama księżna: Wciąż jest dużo do zrobienia w Pszczynie na hiszpańską wizytę: wszystkie pokoje na dole muszą być gotowe. W „Apartamencie cesarskim” stolarka jest właśnie malowana na kremowo; może nie współgra to z sufitami i kominkiem oraz ‘okropnymi’ piecami, które są „gotyckie”, ale sprawia, że pokoje są o wiele jaśniejsze; dodam także ładne brokatowe zasłony oraz wygodne sofy. Ostatni pokój przekształciłam w łazienkę i dołożyłam jeszcze jedno okno, które wpuszcza o wiele więcej światła. Nie mogę zrozumieć, dlaczego Vater [Hans Heinrich XI] nigdy nic nie zrobił; myślę, że był zbyt leniwy, tak samo jak Hans, gdy przyjdzie wybierać materiały i farby itd. Ostatecznie hiszpańska para królewska nie dotarła do Pszczyny, ale zmiany w apartamencie bardzo zadowoliły Wilhelma II. Zgodnie z przekazami księżnej powiedział, że „ulepszenia w jego pokojach są naprawdę wspaniałe”, podczas gdy wcześniej „jego wielkim problemem” było to, by znów nie dano mu tego koszmarnie ponurego apartamentu, który zawsze go przygnębia!
Gabinet cesarza w zamku pszczyńskim, ok. 1915 r.
Gabinet cesarza w zamku pszczyńskim obecnie
Oczywiście księżna nie byłaby sobą, gdyby nie urządziła sobie w zamku pszczyńskim własnego apartamentu odzwierciedlającego w pełni jej gust i smak. Przeobrażając apartament swych poprzedniczek w apartament gościnny, Daisy von Pless pokoje dla siebie urządziła w dawnym apartamencie gościnnym na I piętrze w zachodnim skrzydle zamku. Z pewnością ta lokalizacja zapewniała jej więcej prywatności i intymności, której tak zawsze pożądała – komnaty te nie łączyły się bezpośrednio z pomieszczeniami recepcyjnymi – biblioteką i dużym salonem, lecz przylegały do apartamentu jej męża. Apartament księżnej Daisy, urządzany w latach 1908-1913, składał się z salonu, sypialni, buduaru i łazienki. Po dziś dzień zachowała się większość jego wyposażenia, choć ze względów konserwatorskich podczas codziennego zwiedzania można oglądać jedynie salon. Urządzony został w popularnym w II poł. XVIII w. i na pocz. XIX w. stylu Adamów stanowiącym angielską odmianę klasycyzmu, charakteryzującą się lekkością, elegancją, jasną, subtelną kolorystyką i delikatnymi stiukami. Wśród typowych dla niego motywów dekoracyjnych wymienić można m.in. gryfy, które odnajdziemy na sztukateriach sufitu salonu Daisy. Dla braci Adamów pracowało wielu projektantów, a wśród nich Thomas Chippendale. Jednym z jego sztandarowych wyrobów inspirowanych m.in. sztuką gotyku i chinoiserie były krzesła z ażurowymi oparciami o nogach zakończonych kulą trzymaną w szponach, takie same, jakie możemy zobaczyć na wyposażeniu salonu księżnej.
Salon księżnej Daisy von Pless w zamku pszczyńskim, ok. 1915 r.
Salon księżnej Daisy von Pless w zamku pszczyńskim obecnie
We wnętrzu odnajdziemy także inne motywy inspirowane Wschodem – postacie Chińczyków na sztukateriach i w oprawie lustra, meble pokryte laką, nie wspominając o jedynej zachowanej z dawnego wyposażenia salonu jedwabnej, haftowanej storze (obecnie na wystawie czasowej Im gorsze – tym lepsze w Stajniach Książęcych w Pszczynie). Dawniej identyczna tkanina wypełniała także płyciny ścian. Uwagę w salonie zwraca z pewnością także portret nad kominkiem, pędzla – jakże by mogłoby być inaczej – brytyjskiego artysty Ellisa Robertsa. Powstał w 1910 r. i przedstawia ulubionego syna księżnej Daisy, Alexandra. Pięcioletni chłopiec – urodzony w Londynie i nieuleczalnie angielski – uwieczniony został w stroju skopiowanym z obrazu Niebieski chłopiec autorstwa Thomasa Gainsborough. W swym salonie księżna z pewnością czuła się dobrze: Mój salon w kolorze różu kwitnącej jabłoni i zieleni, ze ścianami pokrytymi ręcznie haftowanym jedwabiem i z kolumnami [w kolorze] jasnoróżowego marmuru. (…) Mój pokój wyglądał ślicznie. Jest cały różowy i niebieski ze znakomitymi meblami pokrytymi laką oraz z bardzo przyjemnym, przytłumionym światłem.
W przestrzeni ekspozycji stałej Wnętrz XIX i XX-wiecznych o obecności księżnej przypominają także jej fotograficzne wizerunki. Na zdjęciu z 1897 r. wykonanym przez Studio Lafayette w Londynie arystokratka pozuje w zniewalającym przepychem stroju królowej Saby, którym zachwyciła towarzystwo na balu kostiumowym zorganizowanym w Devonshire House z okazji obchodów Diamentowego Jubileuszu Królowej Wiktorii. Na innej fotografii pozuje z synami Hansem Heinrichem XVII i Alexandrem, ponownie ubranym w strój „niebieskiego chłopca”. Zdjęcie to wykonana przez wrocławski zakład E. Walslebena kolorowana reprodukcja fotografii powstałej w londyńskim Atelier Rity Martin.
Księżna Daisy von Pless jako królowa Saby, Studio Lafayette, Londyn, 1897 r.
Wystawa Galeria portretów. W kręgu wolnych panów, hrabiów i książąt pszczyńskich
Oczywiście największą gratką dla wielbicieli pszczyńskiej księżnej są jej reprezentacyjne, całopostaciowe portrety, które prezentowane są w zamku pszczyńskim na wystawie stałej W kręgu wolnych panów, hrabiów i książąt pszczyńskich. Na tarasie zamku Książ w 1896 r. uwiecznił Daisy von Pless brytyjski malarz Reginald Arthur. Co ciekawe, fakt rozpoczęcia prac nad portretem w listopadzie 1895 r. w czasie pobytu w rodzinnych stronach skrzętnie odnotowała: Potem pojechałam do Newlands na 10 dni, pan Arthur namalował mój obraz w pełnej postaci, oczywiście nie mógł go skończyć, zrobił jedynie twarz, ręce i uchwycił pozę. Myślę, że [obraz] odniesie duży sukces. Artysta kończył dzieło już bez dalszego udziału arystokratki, która wyjechała w półroczną podróż do Indii. Być może dlatego portret został później przemalowany – zmieniono nie tylko detale stroju księżnej, ale też zamalowano czarnego pieska Fienda (Diabła), którego wcześniej trzymała w prawym ręku zamiast bukietu azalii. Drugi wizerunek Daisy, o sześć lat późniejszy, namalował wspominany już Ellis Roberts specjalizujący się w schlebiających portretach dam z towarzystwa. Tym razem z obrazu spogląda na nas już nie nieśmiała dziewczyna, lecz pewna swej urody i pozycji społecznej arystokratka z dumą prezentująca syna i spadkobiercę – Hansa Heinricha XVII. Strój, w którym uwieczniono Daisy von Pless to nie tylko wyraz mody edwardiańskiej, ale też kwintesencja stylu samej księżnej: Zawsze nosiłam kawałek szyfonu czy tiulu wokół mych ramion, albo jasnoniebieskiego albo białego. Trzeci obraz, namalowany przez działającego w Monachium polskiego artystę Bolesława Szańkowskiego, autora reprezentacyjnych i wyidealizowanych portretów wykonywanych m.in. na zamówienie osób z kręgów arystokratycznych, ukazuje dojrzałą księżną, która w królewskiej pozie, siedząc na tronie z dumą prezentuje diamentową koronę. Otrzymała ją w dniu swego ślubu od teścia, a wspominając ten fakt w pamiętnikach zapisała: Wśród moich nowych tytułów znalazł się tytuł Hrabiny Świetego Cesarstwa Rzymskiego, a korona była kopią tej noszonej w dawnych czasach przez kobiety tej rangi. Koronę księżna była zmuszona sprzedać w 1936 r. z powodu kłopotów finansowych. Obraz powstał w 1917 r., w okresie I wojny światowej. Jak się sądzi, może on stanowić nawiązanie do planów cesarza Wilhelma II, by utworzyć z części ziem zaboru rosyjskiego Królestwo Polskie. Koncepcję tę rozważał w 1916 r., przebywając w Wielkiej Kwaterze Głównej, znajdującej się w owym czasie w Pszczynie. Jako kandydatów na króla typował księcia Hansa Heinricha XV bądź jego najstarszego syna Hansa Heinricha XVII. Oglądając portret, warto zwrócić uwagę na strój księżnej. Czerwono-złota suknia z plisowanego jedwabiu, ręcznie malowana przy dekolcie, była w owym czasie szalenie modna i powstała w weneckiej pracowni Mariano Fortuny’ego. Na wystawie Galeria portretów odnajdziemy także niewielki kameralny portret księżnej w berecie wykonany kredką w 1912 r. przez Jamesa Philipa Streatfeilda – wiodącego cygańskie życie portrecisty wyższych sfer i bohemy artystycznej.
Nie sposób też nie wspomnieć o prezentowanych na wystawie osobistych przedmiotach należących do Daisy von Pless. W centrum uwagi znajduje się biżuteria pochodząca z przełomu XIX i XX w. Jest to garnitur składający się z diademu, broszy wiktoriańskiej devant de corsage, klipsów oraz broszy w kształcie serca wykonanych z ametystów, srebra, diamentów, brylantów i perły, a także brosza devant de corsage ze złota, srebra, akwamarynów pereł i brylantów. Klejnoty księżnej użyczone zostały z Muzeum Narodowego w Warszawie, podobnie jak prezentowana wraz z nimi pozłacana srebrna tacka z napisem Daisy w otoku ze stokrotek pod koroną książęcą, powstała w warsztacie Alfreda Clarka w Londynie w 1925 r.
Obok eksponowane są przedmioty będące depozytem członków rodziny książęcej. To laska spacerowa wykonana z drewna, pozłacanego srebra, turkusów i rubinów oraz wysadzany turkusami pasek z pozłacanego srebra. Ten ostatni wprawne oko dostrzeże na portrecie Ellisa Robertsa, gdzie obejmuje niebywale wąską talię księżnej. Dopełnienie całości stanowi niedawny nabytek Muzeum – wykonany z jubilerską precyzją ze złota i heliotropu tłok pieczętny Daisy von Pless z tarczami herbowymi Hochbergów i Westów zwieńczonych koroną książęcą.
W zasobach Muzeum Zamkowego w Pszczynie zachowały się także inne pamiątki związane z księżną, w tym liczne fotografie, albumy, w których gromadziła wpisy bliskich i znajomych czy lustro w drewnianej oprawie pokrytej szylkretem z rokokową dekoracją ze srebrzonego mosiądzu z umieszczonym w zwieńczeniu napisem Daisy pod koroną książęcą. Zamówiono je w Londynie u MacMichaela, dostawcy dóbr luksusowych oraz rytownika motywów heraldycznych, a dzięki archiwalnym wnętrzom zamku pszczyńskiego wiemy, że stało na komodzie w sypialni księżnej (obecnie na wystawie czasowej Im gorsze – tym lepsze w Stajniach Książęcych).
Lustro księżnej Daisy von Pless, MacMichael, Londyn, XIX/XX w.
Paradoksalnie, kiedy księżna dostosowała już wnętrza zamku pszczyńskiego do swych potrzeb i upodobań, nie nacieszyła się nimi długo. Przeszkodził temu wybuch I wojny światowej. Przez blisko dwa lata trwania konfliktu zbrojnego – od maja 1915 r. do lutego 1917 r. – w Pszczynie zlokalizowana była Wielka Kwatera Główna cesarza niemieckiego i choć mąż Daisy pełnił przy monarsze funkcję oficera ordynacyjnego, jej obecność jako Angielki była niepożądana. Pszczynę odwiedziła w tym czasie kilkukrotnie za zgodą cesarza, była jednak gościem we własnym domu, czemu z rozżaleniem dawała wyraz we wspomnieniach: W czasie mych ostatnich wizyt Pszczyna nie była już moim domem, ale Główną Kwaterą Armii Niemieckiej na Wschodzie i mieszkaniem cesarza. Byłam zwykłym gościem pod mym własnym dachem; mogłam przyjechać jedynie na zaproszenie, przebywać w określonym czasie i musieć wyjechać, kiedy mi kazano. Prawdą jest, że mój mąż był tam adiutantem cesarza, ale miał jeszcze mniej do powiedzenia niż ja. Ze smutkiem napisała też, że ostatnie wspomnienia związane z Pszczyną są zabarwione agonią, desperacją i horrorem wojny. Należy jednak pamiętać, że te akurat słowa kreśliła już wiele lat później, gdy zmęczona chorobą żyła samotnie w oddaleniu od rodziny i znajomych. W czasie I wojny, kiedy jej pobyty w pszczyńskiej rezydencji miały trwać kilka godzin lub gdy wyznaczano jej miejsce noclegu poza Pszczyną z desperacją walczyła o to, by zostać na noc w zamku, który traktowała jako swój dom. I stawiała na swoim.
Tak pisała w czerwcu 1915 r.:
Nie mam najmniejszego zamiaru jechać do Pszczyny na kilka godzin (…), gdzie posiadam swoje własne pokoje i gdzie w szczególności bez oglądania kogokolwiek mogę z powodzeniem zostać na noc. W podobnym tonie relacjonowała wizytę z lipca tego samego roku: zgodnie z treścią telegramu miałam tam gościć parę godzin. Zatelegrafowałam więc do Hansa, żeby zapytać, gdzie będę sapała, mając zamiar spać wyłącznie w moim własnym domu. (…) Powiedział mi, że mam zostać w Solzy (…). Gdy umyłam ręce w mojej własnej garderobie powiedziano mi, że cesarz przyjdzie się ze mną spotkać o wpół do piątej. Przyglądając się memu własnemu odbiciu w szkle przeszłam przez mą sypialnię, czyniąc sobie obietnicę: ‘Daisy, będziesz dziś spała w swoim własnym łóżku i nigdzie indziej’. I tak oczywiście uczyniłam.
Wizyty księżnej składane w zamku w czasie wielkiej wojny były jej ostatnimi. Po wojnie, w czasie powstań śląskich i plebiscytu rodzina książęca przebywała poza Pszczyną, a w 1922 r. para książęca rozwiodła się. Choć zamek pszczyński z pewnością nie był ulubionym miejscem Daisy von Pless, na trwałe zapisała się w jego historii, a namacalne ślady, które pozostawiła wespół z jej barwnymi wspomnieniami sprawiają, że zawsze będzie powracać w pamięci mieszkańców miasta. Niech za podsumowanie posłużą jej słowa, które zanotowała 2 sierpnia 1915 r.:
(…) jestem znów w Książu po mojej drugiej wizycie w uświęconej Kwaterze Głównej. W dniu, w którym wyjeżdżałam z Pszczyny padało, więc będąc w Tychach wysłałam im wszystkim telegram po niemiecku:
„Oczywiście teraz pada, gdyż musiałam wyjechać. Pozdrowienia. Księżna von Pless”. Następnego dnia otrzymałam telegram po niemiecku: „Rozumiemy, że Pszczyna opłakuje twój wyjazd. Mamy nadzieję, Pogodny Promyku Słońca, że wkrótce wrócisz (…). Najlepsze życzenia.”
Księżna Daisy von Pless z synem Hansem Heinrichem XVII, Ellis Roberts, 1902 r.
Autorka tekstu: Sylwia Smolarek-Grzegorczyk
Fotografie: Marcin Cyran, Piotr Kłosek
Księżna Daisy von Pless Królową Saby
„Moja siostra wystąpiła w roli królowej Saby. Zawsze wyobrażałem sobie tę damę jako drobną brunetkę, podczas gdy Daisy była ‘wysoką i nieziemską blondynką’
„The Blue Boy”, czyli historia „niebieskiego chłopca”
Inspiracją dla wizerunku Alexandra był zapewne słynny obraz Thomasa Gainsborough „Niebieski chłopiec”
„Klejnoty księżnej Daisy”
to lektura obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli arystokratki, jak również dla tych, którzy interesują się historyczną biżuterią