Jadwiga Kania

Jadwiga Kania

Od zawsze uwielbiałam historie rodzinne opowiadane przez moich  dziadków – wiele mnie one nauczyły. Mieszkałam blisko nich, więc często dziadków odwiedzałam.  Pewnego dnia uwagę moją przykuł bardzo zniszczony stary kufer. Dowiedziałam się, że kufer odziedziczyła  babcia po swojej cioci. Kiedy poznałam historię cioci, (którą nazwałam swoją „pra-ciocią”) wydała mi się na tyle ciekawa, że postanowiłam skontaktować się z innymi członkami rodziny, by móc zebrać wspomnienia o mojej krewnej.

Moja pra-ciocia, Jadwiga Kania urodziła się 1 września 1881 roku w Piasku. Wychowywała się w ubogiej, wielodzietnej rodzinie, gdzie każdy musiał pracować  na gospodarstwie, ale już  jako mała dziewczynka obserwowała, jak jej matka wraz z siostrami wykonywały robótki ręczne. Jadwiga po matce odziedziczyła ten talent i gdy haftowała, wyszywała czy szydełkowała, to na pewno  nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo ta umiejętność kiedyś pomoże jej w życiu.

Ponieważ w domu rodzinnym panowała bieda, nastoletnia Jadwiga musiała poszukać dla siebie pracy. Myślę, że niezwykły talent w haftowaniu i pracowitość, spowodowały, że moja ciocia znalazła pracę na dworze książęcym w Pszczynie. Wyszywała między innymi herby Hochbergów na pościelach, chusteczkach i obrusach. Hafty Jadwigi musiały być na pewno precyzyjne i piękne, skoro została  zatrudniona przez księżną Daisy. Księżna w niedługim czasie zaczęła jej zlecać  przeszywanie i zdobienie swoich sukien. Ciocia była bardzo zadowolona ze swej pracy,  czuła się tam doceniana.

Jednak mimo dochodowej i satysfakcjonującej pracy w zamku, Jadwiga zaczęła odczuwać coraz większą potrzebę zmiany. Pod wpływem wewnętrznego głosu podjęła decyzję o rezygnacji z  dotychczasowej pracy i oddania się wyłącznej  służbie Bogu. Księżna, gdy tylko dowiedziała się o tej decyzji, postanowiła  wesprzeć ją w realizacji tego planu i podarowała  przyszłej zakonnicy wiano, które Jadwiga powinna mieć przed pójściem  do  klasztoru oraz dała jej pewną sumę pieniędzy.

Jadwiga udała się do Domu Sióstr Felicjanek w Czechowicach Dziedzicach, gdzie rozpoczęła swoje przygotowanie do święceń zakonnych. W owym czasie brała też udział w szkoleniach medycznych, chciała  w przyszłości pomagać schorowanym ludziom. Mimo ogromnej miłości do Boga, życie we wspólnocie klasztornej i podporządkowanie się rytmowi dnia panującemu w zakonie, przerosło Jadwigę i tuż przed święceniami, podjęła decyzje o wyjeździe.

Pojechała do Katowic do swojej siostry Franciszki i tam zamieszkała. Siostra okazała jej zrozumienie, pomogła w znalezieniu pracy. Jadwiga zaczęła udzielać pomocy medycznej ludziom chorym, za co dostawała wynagrodzenie. Nieustannie  poszerzała swoją wiedzę medyczną , uczyła się  opieki  nad cierpiącymi. Z kolei w  klasztorze w Brzeziu k. Raciborza brała udział w organizowanych  tam kursach dla kobiet z zakresu prowadzenia domu.
Po kilku latach udało  jej się  uzbierać  na tyle  pieniędzy, że mogła sobie kupić własne mieszkanie w kamienicy przy ul. Warszawskiej w Katowicach, a przy ul Wojewódzkiej postanowiła dodatkowo otworzyć własny magiel. Zakład świetnie  się rozwijał –  nie tylko ze względu na  dobre położenie, ale przede wszystkim, dzięki rzetelnej pracy jego szefowej i pracownic.

Jadwiga mimo dobrze prosperującego zakładu do końca życia pełniła również funkcje siostry medycznej, gdyż mimo braku święceń, zdecydowała się na zawsze być oddaną posłudze Bożej. Dlatego też, jak się dowiedziałam, zawsze nosiła zakonny welon.

Urlop zazwyczaj spędzała u siostry Zuzanny Grygier w Ćwiklicach. Krewni wspominają ją jako osobę niezwykle pogodną, ciepłą i lubiącą uczyć małe dzieci pacierza i na zawsze pozostały w rodzinnej pamięci jej robótki, z którymi ciocię nieustannie widywano.

Pod koniec życia przeprowadziła się do siostrzenicy Jadwigi Jędrysik i tam dożyła swych ostatnich dni w otoczeniu kochającej rodziny. Zmarła 11 września 1967 roku, następnie została pochowana na cmentarzu w Ćwiklicach.

Jadwiga do końca życia była wdzięczna księżnej Daisy, za jej wsparcie finansowe  i za to, że księżna uwierzyła, iż plany młodej służącej mogą się spełnić.

Moja pra-ciocia Jadwiga Kania z pewnością miała niezwykła odwagę i niezwykle silną osobowość. Pokonywała wiele trudności i podejmowała odważne,  niezależne decyzje jak na przykład wystąpienie z zakonu. Żyła zgodnie ze swoimi wartościami, przełamywała przeciwności, co dla niezamężnej kobiety w pierwszej połowie XX wieku nie było takie proste, zważywszy, że na jej życie nałożyła się historia dwóch wojen światowych i trzech powstań śląskich.

 Autorka tekstu: Justyna Myrcik

09

/ 07 / 2021